StatCounter

poniedziałek, 2 czerwca 2014

ekschibicjonistycznie.


Spotykanie ludzi, którzy kiedyś wiedzieli o nas (prawie)wszystko, a obecnie nie wiedzą nic, to dość dziwne doświadczenie. Zwłaszcza, że nie za bardzo możemy się do siebie odezwać, tylko stoimy i patrzymy w ziemię albo gdzieś w bok. Takie wydarzenia powodują, że  od rana mam w głowie mgłę.

***
Też znacie ludzi, którzy potrafią wyczytać wiele z drobnych gestów, drżenia warg,ukradkowych spojrzeń? I nawet gdybyście chcieli, to nie uda się przed nimi zbyt wiele ukryć?

***
Czas zaczął gwałtownie przyspieszać, czerwiec za chwilę minie, rozpocznie się lipiec a wraz z nim podróże, na które czekałam cały rok. Trochę drżą mi ręce, trochę chciałabym zatrzymać czas na tym cudownym "już za  chwilę", chwilami przygryzam usta i chciwie myślę o tym, jak zatrzymać te galopujące pegazy lipca i sierpnia.

***
Czytam "Życie Pi" i mam wrażenie, że ja też przez długi czas mieszkałam w jednej łodzi z tygrysem. Zresztą -nadal mieszkam, tylko, że jesteśmy głęboko zaprzyjaźnieni, wieczorami czytam mu baśnie, a za dnia on głośno oddycha za moimi plecami. A kiedy trzeba - ryknie tak głośno, że obudzi wszystkich.



środa, 28 maja 2014

bumerangowanie wewnętrzne.

Przerwa w pisaniu. Spowodowana głównie intensywnym życiem. I jedną małą podróżą w doborowym towarzystwie (ale o tym, mam nadzieję, napiszę oddzielną notkę.)

Jak bumerang wraca do mnie myśl, że to, co nosimy w sobie odbija się w naszej rzeczywistości i codzienności. Że zmiany miejsca, dekoracji, otoczenia chwilowo mogą dać ulgę, ale za chwilę wróci do nas to, przed czym uciekaliśmy lub próbowaliśmy zgubić, upchnąć gdzieś za rogiem naszej egzystencji. Dopóki nie zagłębimy się w nasze WEWNĄTRZ i nie zobaczymy, co tam się czai, tli, wciąż daje o sobie znać.
Na nic zrzucanie winy na okrutną rzeczywistość, ludzi, zły los.

Uważność w codzienności.
(chciałabym.)


Dokonuję  małego przewrotu w pracy, bo kolejnego roku, takiego jak ten, nie udźwignę. Albo udźwignę, ale cena jest zbyt wysoka. Albo inaczej - nie mam zamiaru jej zapłacić. Podjęcie decyzji o zmianie wymagało i owszem, ponurkowania we własnym wnętrzu i zobaczenia mechanizmów tej gry. Więc teraz czas na przesunięcie pionków.
Szach mat.











czwartek, 24 kwietnia 2014

biegnij Lola, biegnij

Biorę udział w maratonie, który sama sobie zafundowałam: świąteczny nocny powrót znad morza (refleksje&emocje rodzinno-osobowościowe w nadmiarze), pomoc znajomej w szukaniu nowego współlokatora do mieszkania, które po nas przejmuje (pierwszy raz uczestniczyłam jako obserwator w tak absurdalnym castingu), w weekend pakowanie+ urodziny dobrego kumpla+ uroczysty obiad rocznicowy u siostry mojego Konkubenta+ urodziny znajomej, od poniedziałku - przeprowadzka do nowego mieszkania. W międzyczasie oczywiście praca (uroki posiadania własnej firmy opisać można słowami: Kto nie pracuje, ten nie je).
Jeśli zaś dożyjemy czwartku, to z samego rana bierzemy auto, jedziemy do Łodzi po moich dwóch ulubionych towarzyszy podróży i ruszamy w góry.


(stacjami w maratonie są autobusowe przystanki, ostatnimi czasy czytam kolejne i kolejne przygody Sherlocka Holmesa. Ot, zagadki kryminalne, logiczna dedukcja, dowody, wnioskowanie na podstawie faktów - te wszystkie rzeczy prostują mi umysł.)



wtorek, 15 kwietnia 2014

najmagiczniejszy ze wszystkich cyrków

Marzy mi się być tam i wdychać:


https://www.youtube.com/watch?v=bPcGjO0vxsA&noredirect=1



Cirque du Soleil to bajka robiona przez ludzi. Cyrk, w którym nie ma zwierząt, a jedynie ludzie. Ludzie, którzy włożyli lata pracy i wysiłku w to, żeby ich ciała, zmysły, oddechy, mięśnie stały się giętką linią. Ludzie, którzy są akrobatami najwyższej klasy, a ich twarze, gesty, ruchy opowiadają historię.
Wzruszająco, niebezpiecznie, z rozmachem.
Zaaranżowane przestrzenie - podłoga, sufit i to, co pomiędzy. W prawo, w lewo, na skos. Kilku, czasem kilkunastu akrobatów na raz. Rozwiązania sceniczne, które powodują wybałuszenie oczu. Kolory, dźwięki, zapachy. Perfekcyjne dopasowanie, spojrzenia wymieniane przez aktorów na sekundę przed wejściem na linę, drgnięcie mięśni twarzy na ułamek sekundy tuż przed skokiem.

(Kim są ci ludzie, zgrani w każdym ruchu, w rytmicznym oddechu,  którzy decydują się na lata treningów, możliwych kontuzji, podróży po całym świecie; którzy tworzą bajkowe przedstawienia, zabierają nas na niebezpieczne wycieczki, w których stawką może być własne życie? )

Jest dużo filmików na youtube, na ich stronie, gdybym miała któryś polecać, miałabym poważny problem z wyborem.


I kolejny raz będą w Polsce. O :

http://www.cirquedusoleil.com/en/shows/kooza/tickets/warsaw.aspx?splash=http%3A%2F%2Fwww.cirquedusoleil.com%2Fen%2Fshows%2Fkooza%2Fmedia%2Fofficial-video.aspx&cid=em%3Akoo_pl-01_2014%3Akooza-wroclaw-2014%3Acirque-club%3Aac082

piątek, 4 kwietnia 2014

error

Tydzień wypełniony po brzegi, zmęczenie aż po opuszki palców, mózg przeładowany ilością bodźców, funkcjonowanie na autopilocie - oczy otwarte, myśli co chwilę inne, niedokończone, niczym walące się mosty, znów zapomniałam, gdzie położyłam telefon, znów nie wiem, po co weszłam do kuchni,

czytanie wydaje się pracą ponad siły, składanie liter, wyrazów, zdań, drażni synapsy, zwoje nerwowe jakby były zupełnie na wierzchu,

dlatego też chciwie kradnę wolne godziny, kiedy nikt nic nie mówi, kiedy jestem zupełnie sama, głaszczę i obłaskawiam tego potwora we mnie, który chciałby więcej i więcej, który jest łakomy coraz to nowych widoków, miejsc i ludzi, który - jeśli dać mu wolną rękę - lubi pędzić i galopować coraz dalej dalej - nie zwracając uwagi na to, że już dawno zostawił mnie w tyle, zmęczoną ilością wrażeń.
Doskonale wie, że po chwili odpoczynku znów będę miała ochotę na nowe wyprawy, zmrużę oczy, uśmiechnę się i czmychnę.

//ale teraz ciiii, sza, introwertyczne cztery ściany, książka i koc, daleko od ludzi i zdarzeń. poproszę ciszę i spokój. //




środa, 26 marca 2014

nitki, niteczki

Chwila milczenia, zbieranie wspomnień z podróży, próba zlepienia opisu - wspomnień, wczesnych poranków, parującej herbaty, tysiąca kilometrów, przejechanych samochodem. Zamków i skalnych miast.

Dzisiejszy dzień - spacer z nowo poznaną Malezyjką  - po cmentarzu żydowskim, upiorne krakania wron i pochylone nagrobki, niektóre odnowione, większość - zniszczona i zapomniana; w oddali widzimy dziewczynkę, która na przemian znika i pojawia się wśród alejek, nagle znika kompletnie i naszym oczom ukazuje się ubrany na czarno mężczyzna  z płomiennie rudymi bokobrodami, idzie jakby po omacku, po chwili rozmywa się gdzieś w dali - po kilku minutach między alejkami znów spotykamy dziewczynkę - a ja rozpoznaję w niej K., z którą znamy się 10 lat i która mieszka we Wrocławiu, a od miesiąca jest w Warszawie i przypadkiem dziś wybrała się zwiedzać cmentarz(!).
Później zajadamy się pierogami i słuchamy o życiu w Malezji, oglądamy zdjęcia i marzymy o ciepłym lecie, delikatnych zachodach słońca i krystalicznie czystej wodzie.

***
W sobotę będziemy oglądać mieszkanie, które być może wynajmiemy. Kolejna przeprowadzka, pakowanie dobytku, zmiana adresu, zmiana widoku zza okna, nowe ścieżki do wydeptania.