Chwila milczenia, zbieranie wspomnień z podróży, próba zlepienia opisu - wspomnień, wczesnych poranków, parującej herbaty, tysiąca kilometrów, przejechanych samochodem. Zamków i skalnych miast.
Dzisiejszy dzień - spacer z nowo poznaną Malezyjką - po cmentarzu żydowskim, upiorne krakania wron i pochylone nagrobki, niektóre odnowione, większość - zniszczona i zapomniana; w oddali widzimy dziewczynkę, która na przemian znika i pojawia się wśród alejek, nagle znika kompletnie i naszym oczom ukazuje się ubrany na czarno mężczyzna z płomiennie rudymi bokobrodami, idzie jakby po omacku, po chwili rozmywa się gdzieś w dali - po kilku minutach między alejkami znów spotykamy dziewczynkę - a ja rozpoznaję w niej K., z którą znamy się 10 lat i która mieszka we Wrocławiu, a od miesiąca jest w Warszawie i przypadkiem dziś wybrała się zwiedzać cmentarz(!).
Później zajadamy się pierogami i słuchamy o życiu w Malezji, oglądamy zdjęcia i marzymy o ciepłym lecie, delikatnych zachodach słońca i krystalicznie czystej wodzie.
***
W sobotę będziemy oglądać mieszkanie, które być może wynajmiemy. Kolejna przeprowadzka, pakowanie dobytku, zmiana adresu, zmiana widoku zza okna, nowe ścieżki do wydeptania.
takie nowe ścieżki do wydeptania każdemu są potrzebne. Pomagają spojrzeć na życie z innej perspektywy i prowadzą zawsze w ciekawe miejsca.. nowe... :)
OdpowiedzUsuń