StatCounter

niedziela, 21 września 2014

Czas przejśćia.



Ostatnie dni były słoneczne, dlatego każdy wolny poranek starałam się spędzać na balkonie. Mieszkanie na ostatnim piętrze, na cichym zielonym osiedlu ma tę zaletę, że jeśli balkon jest szczelnie zasłonięty przed oknami sąsiadów – można na nim mieć małą prywatną plażę.

I tak oto przez ostatnie dni byłam jak kwiat – wystawiałam się do słońca, moja skóra powolutku brązowiała, gładka od promieni słonecznych. Pracowałam z domu, o ile się dało, moim biurem był koc, komputer i rozrzucone obok książki. 

A dziś już mgły o poranku – prześwietlona pajęczyna na tle zrujnowanego muru, nagła czerwień jarzębiny, liście drzew bardziej żółte niż zielone. I ten świeży chłód, który pojawia się w czasie, kiedy ziemia składa się do odpoczynku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz